Wędkarstwo dla Ciebie

Wisła - Warszawa od Spójni na wschód i zachód

2010-02-24 13:04
Spójnia to miejsce gdzie łączą się dwa światy. Betonu i hałasu oraz ciszy i nadwiślańskiej przyrody. Wędkarz przyjeżdżający nad wodę ma dostęp do paru bardzo ciekawych i zróżnicowanych miejsc oraz szansę na spotkanie wielu gatunków ryb.

Opis zacznę od Mostu Gdańskiego
Dla wielu wędkujących Warszawiaków miejsce wręcz kultowe. Jeszcze parę lat temu ciężko było znaleźć dobre stanowisko nad wodą. Co ciekawsze miejscówki były wiecznie oblegane przez stałych bywalców. Goszcząc tam w zeszłym roku z wędkami, zauważyłem, że woda nie jest już tak okupywana jak kiedyś i można spokojnie połowić. Miejsce uatrakcyjnia fakt, że po schodkach na górę trafimy do knajpy „Pod rurą” gdzie można się schłodzić zimnym piwkiem lub przekąsić szybkie danie z grilla. Są niestety również wady. Przez most przejeżdżają tramwaje i co jakiś czas pociągi. Po paru godzinach zaczyna się to robić trochę uciążliwe.

Pod samym mostem zalegają fragmenty nie wyciągniętych do końca starych przęseł oraz gruz i kamienie. Uciąg silny i stosunkowo płytko. Fenomenalne stanowiska brzan. Niestety prawie każdy rzut zestawu do wody kończy się jego zerwaniem. Kilkanaście metrów w dół rzeki, czyli po lewej stronie mostu woda zaczyna się trochę uspokajać i robi się wyraźnie głębiej. Tu również na dnie zalegają wielkie głazy, rumowiska gruzu i inne przeszkody niewiadomego pochodzenia. Zaczepów jest jednak dużo mniej niż pod mostem i da się łowić każdą metodą.

Na spinning jest spora szansa na sandacza a w wolniaczkach często czai się szczupak. Na niewielkie woblerki może nam się udać podejść klenia lub jazia. Amatorzy zasiadek na białą rybę mogą liczyć na płoć, krąpia, certę, leszcza lub brzanę. Czasami trafia się sumik.

Nad wodę polecam się udać w godzinach wieczornych. Pozwoli nam to uniknąć tłumu spacerowiczów i potencjalnych gapiów. Po zmroku woda ożywa. Aktywne przez moment stają się hordy wiślanych rap. Wynagradzane zostaje czekanie na grubsze leszcze i brzany.
Tych ostatnich mamy szansę podczas nocy złowić parę sztuk.

Przemieszczając się kilkaset metrów w dół rzeki dotrzemy do „ambony” - cumowiska i przystanku dla tramwajów wodnych. Wybetonowany brzeg po prawej stronie „ambony” jest wygodnym miejscem do zasiadki na leszcza lub postawienia żywca, zaczepów niewiele, woda głęboka przy brzegu wolniak. Po zmroku pojawiają się dyżurni amatorzy sandaczy. W tym sezonie miałem tu spotkanie z szczupakiem, po którym długo nie mogłem dojść do siebie. Spotkanie niestety przegrałem w pierwszych minutach walki.

Następnym przystankiem jest wysoka burta na wysokości sklepu wędkarskiego przy „Spójni”
To miejsce dedykuję wędkarzom, którzy nie uznają nudy nad wodą. Stawiając dwa feederki z koszyczkami nie opędzimy się od brań. Blisko brzegu stacjonują ławice cert i krąpi, trafiają się sapy i leszcze. Nie proponowałbym zbyt delikatnych zestawów, łowisko również obfituje w brzany.

Kawałek dalej betonowy bulwar ustępuje przyrodzie. Wąska drużka wije się przez niewielki las, las gdzie może zaskoczyć nas dzik i gdzie przez moment zapominamy, że jesteśmy prawie w centrum Warszawy. Po kilkuset metrowej przeprawie przez chaszcze docieramy do niewielkiej zatoki. Przy wysokim stanie wody wymarzone miejsce na spotkanie grubych leszczy. W dołkach przy brzegu mamy szansę zmierzyć się ze sporym szczupakiem. Przy niskim stanie wody możemy miejscówkę ominąć i udać się prosto na stary, rozmyty kanałek ściekowy. Wstyd się przyznać, ale będąc jeszcze bardzo młodym człowiekiem spędzałem tutaj mnóstwo czasu. Miejsce systematycznie zanęcane przez kolektor wabiło oprócz ryb, całą masę amatorów darmowego mięcha. Kilogramami trafiały do siatek wielkie leszcze, krąpie, brzany i ogromne jazie. Ryby często medalowe aczkolwiek raczej nigdy nie zgłaszane. Teraz, gdy kolektor zakończył swoją działalność ryby trzeba zanęcić własnoręcznie a ich ilości nie będą już tak powalające, lecz łowisko dalej jest bardzo atrakcyjne. Przeważają jazie, czasem podejdzie brzana a jeśli uda nam się przeprawić na niewielką rafkę naprzeciw kolektora możemy zostać na noc i zmierzyć się ze sporym sumem. Ja mierzyłem się dwa razy i dwa razy przegrałem po prawie godzinnych holach.

Mijamy usypany z cegłówek cypel za kolektorem (świetne miejsce na brzany) a jeśli trafimy na niski stan wody naszym oczom ukażą się wielkie kamienie wystające z wody oraz resztki wielkiego pnia opierającego się od lat nurtowi Wisły. Jeśli jesteśmy akurat wyposażeni w niewielkie smużaki i podkradniemy się po cichutku na długość rzutu na delikatnym zestawie zagoszczą klenie w zaskakujących wręcz ilościach. Podczas polowań na te spryciule, czasami udawało mi się zdjąć harcującego między kamieniami bolenia.

Następnym przystankiem jest „plaża emerytów” miejscówka dla koneserów ciężkiej wiślanej przystawki. Rytmicznie podskakujący spławik będzie świadczył, że nad piaszczystym dnem przesuwa się stado leszczy lub pokaźnych cert.

Dalej w stronę Mostu Grota Roweckiego teren zaczyna się robić coraz bardziej dziki a część brzegu niedostępny. W małych, ukrytych w gąszczach głębokich zatoczkach możemy zaczaić się na suma. Zostając na noc oprócz spreju na komary warto wyposażyć się w coś, co mogłoby odstraszyć dziki i bezpańskie psy.

Udając się nad Wisłę pamiętajmy, że jest to rzeka nadzwyczaj kapryśna i dzień dniu na niej nie równy,

Udanych łowów.

Sebastian Kowalczyk

© 2010 Wszystkie prawa zastrzeżone.

Załóż własną stronę internetową za darmoWebnode